Pwt 8, 3
„Nie samym chlebem żyje człowiek.”
Pwt 8, 3
Stabilizacja zawodowa, rodzinna i bezpieczeństwo finansowe stawiają nas paradoksalnie w trudnej sytuacji. Zyskujemy przekonanie o naszym wpływie na bieg wydarzeń, przyzwyczajamy się do myśli, że decydujemy o naszym życiu. Tracimy energię, która popychała nas do poszukiwania powołania, zdobywania wykształcenia, poszukiwania pracy. Co dzieje się potem? Przychodzi czas na długie budowanie. Wychowywanie dzieci, spłacanie kredytów, odcinanie kuponów od wszelkiego rodzaju inwestycji. Niektórzy kwitną w takim życiu, inni szybko się nudzą i szukają ciągle nowych wyzwań. Bywa to niebezpieczne.
Rzadko kto świadomie wybiera życie w kruchości. O co właściwie chodzi? O takie wybory, które gwarantują brak stabilizacji, pieniędzy, czasu i spokoju. Oddawać swój czas tym, którzy go potrzebują, nie opierać się na znajomościach, angażować się w sprawy ważne, ale nie dające materialnych profitów, pracować tyle żeby jeść swój własny chleb. Skąd taki pomysł na życie? Z Ewangelii. Sprawa znacząco się komplikuje, jeżeli moim powołaniem jest założenie rodziny. Ewangelia nie została napisana tylko dla osób konsekrowanych, ale utrzymanie rodziny może stanowić bardzo subtelną pułapkę. Wybieramy między dobrym a dobrym. Dobre jest wychowywanie już urodzonych dzieci i dobre jest przyjęcie kolejnego dziecka, ale kosztem poziomu życia całej rodziny. Dobre jest wzięcie nadgodzin, żeby dzieci poszły na dodatkowy kurs angielskiego i dobre jest poświęcenie tego czasu dzieciom albo Ewangelizacji. Ci, którzy długo nie dali się złapać w pułapkę rosnących potrzeb własnych, często kapitulują przed potrzebami dzieci.
Jeżeli moja hierarchia wartości opiera się na zabezpieczeniu materialnym, pozycji i odpowiednich znajomościach, miłości najbliższych i dobrym zdrowiu, brak jednej z tych rzeczy lub wszystkich na raz może być powodem załamania. Niektórzy wchodzą w taką rzeczywistość z wyboru, bo rozeznają, że stabilizacja jest wrogiem rozwoju wewnętrznego. Bardzo ciekawe wydaje mi się pytanie czy potrzeby duchowego rozwoju rodziców da się pogodzić z potrzebami stabilizacji i bezpieczeństwa niezbędnymi do rozwoju dzieci?
Niewątpliwie, dzieci mają swoje prawa, są pod wieloma względami słabsze od dorosłych. Co je bardziej krzywdzi i źle kształtuje ich hierarchię wartości, czy jak odmawiam im drogich butów, czy jak wysyłam na obóz językowy za granicę, dając 1000 zł. na drobne wydatki? W pierwszym przypadku szybko zrozumieją siłę pieniądza, polegającą na zaspokajaniu potrzeb i dającą pozycję w grupie. W drugim przypadku, prawdopodobnie nawet się nie zastanowią nad wydatkiem, jadą, uczą się, bawią, mają dzieciństwo. Dziecko, któremu odmawiano czegoś ze względów finansowych nie kryjąc powodu, wcześnie zrozumie kwestie pracy, zarabiania i oszczędzania, co nie znaczy, że nie stanie się niewolnikiem pieniądza. Dzieci, które żyły bez ograniczeń w realizowaniu swoich marzeń, staną przed problemem stosunku do pieniądza później. Będą już jednak uformowane przez okres dzieciństwa i wczesnej młodości, tak że mogą odczuć bardziej boleśnie niezaspokajanie ich rosnących potrzeb. Kluczowa jest tu kwestia podejścia rodziców do wydatków.
Znam biednych tak umęczonych swoją biedą, że cała rodzina jest naznaczona piętnem zarabiania pieniędzy za wszelką cenę. Znam bogatych dzielących się z potrzebującymi tak, że nie wie prawica co czyni lewica. Dla dobrze uformowanych dorosłych ani kupienie tańszych butów nie stanowi problemu, ani kupienie butów bardzo drogich. Przekazanie tej postawy dziecku jest priorytetem. Brak środków może być przecież inspiracją do poszukiwań różnych rozwiązań, a zaplecze finansowe pozwalać na realizację pięknych projektów. Potrzebny jest tylko drobiazg: wolność w stosunku do pieniądza.
Włącz się do rozmowy
Wybrane dla Ciebie refleksje Agaty:
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2025 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju
Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego