Od połowy lata po kawałku zakładamy trawnik w naszym ogrodzie. Czasu zostało coraz mniej, bo jesień szybko mija. Zazwyczaj udaje się nam popracować tylko kilka godzin w sobotę i to pod warunkiem, że pogoda sprzyja. No i w ostatni weekend ze świadomością, że takiej dobrej pogody w tym roku już może nie być i zostaniemy z błotem przed domem do wiosny, złamałam zasady i pracowałam w niedzielę. Przekopałam wielki kawał ziemi, oczyściłam z chwastów, wyrównałam grabkami, posiałam nasiona, znów zagrabiłam i przewalcowałam. Efekt bardzo mnie ucieszył. Nareszcie nie ma chwastów! Wspaniale jest patrzeć na deszcz za oknem wiedząc, że nasza piękna trawa już tam rośnie.
Jest tylko jedno małe ale… Cała ta praca została wykonana w niedzielę. Już po fakcie zdałam sobie sprawę, że zawsze kiedy będę patrzeć na nasz piękny trawnik, poczuję wyrzut sumienia. No, chyba, że trawa nie urośnie, wtedy odetchnę z ulgą. Zostanę ukarana za pracę w niedzielę i po sprawie. Nieznośny ból pleców i wszystkich mięśni nie daje mi zapomnieć o trawniku i skłania do popatrzenia na sprawę w nieco szerszym kontekście.
Co z tego, że osiągnęłam efekt, skoro sposób realizacji odbiera mi radość z osiągnięcia celu? Po raz kolejny budzę się z ręką w nocniku i przekonaniem, że cel nie uświęca środków. Wie o tym mój mądry mąż, który czytał książkę w czasie gdy ja pracowałam w ogródku w niedzielę. Łatwo wyobrazić sobie, że praca szła mi o wiele szybciej, bo napędzała mnie energia złości, że pracuję sama. Było dla mnie oczywiste, że powinien mi pomóc. Podsumowując, robiłam źle i miałam pretensje do męża, że postępuje dobrze. Kiedy przeprowadziłam to rozumowanie, oddzielając fakty od emocji, zrobiło mi się słabo, że jestem jaka jestem.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie ma nad czym się zatrzymywać, idę dalej z ta wiedzą i tym doświadczeniem. Trawa zasiana w niedzielę urośnie albo nie, zobaczymy. Jeśli urośnie, będzie to dla mnie memento, które być może uchroni mnie przed jakimś poważniejszym, a niewłaściwym wyborem. Za przyczyną drobiazgu, ale po raz kolejny jesteśmy bliżej z moim mężem, a ja czuję się gotowa przyjąć przebaczenie.
Kilka lat później: trawa nie urosła, do dziś jest rzadka i ciągle wysuszona J
Włącz się do rozmowy
Wybrane dla Ciebie refleksje Agaty:
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2024 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju
Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego