Łk 14, 27
Czasem mówię: „Mam teraz taki dobry czas”, albo „Ostatnio jest mi trudno”. Od czego zależy moje samopoczucie? Dlaczego jednego dnia codzienne obowiązki są ciężkie do zniesienia, a już nazajutrz cieszy mnie każda czynność? O dziwo, odpowiedź nie przyszła od razu. Mogłam wskazać co mnie warunkuje, ale długo nie mogłam zdefiniować sedna.
Pierwsza sprawa to zdrowie i moja biologia kobiety. Funkcjonuję cyklicznie i dlatego zmieniają się moje nastroje. Wiele spraw stało się prostszych, kiedy zaczęłam podejmować decyzje i formułować opinie po miesięcznym choćby namyśle. Kolejna rzecz to moja relacja z mężem. Brak jedności wytrąca mnie z równowagi. Trzecia sprawa to sukcesy i porażki dzieci. Dalej, moja relacja z rodzicami, a potem sprawy finansowe i zawodowe, na końcu kontakty towarzyskie.
Lubię czuć się bezpiecznie w tych wszystkich obszarach. Chcę by mój świat był poukładany i przewidywalny. Wyłania się z tego moja hierarchia wartości. Straszna pułapka. Dopiero kiedy doświadczam porażki w ważnej dla mnie sprawie i nie mogę sama nic na to poradzić, zwracam się do Boga. Ot, taka religijność naturalna. Zabezpiecz Panie Boże moje potrzeby, zredukuj napięcia, ześlij błogostan, a potem zapomnę o Tobie do następnego razu kiedy będziesz potrzebny.
Prawdziwe sedno moich potrzeb tkwi w byciu niezależnym od stanu mojego zewnętrza. Polega na bezpieczeństwie wynikającym z relacji z Panem Bogiem obecnym cały czas. To z tej relacji wynikają moja jedność z mężem, wspieranie dzieci w porażkach i wskazywanie dróg do prawdziwego sukcesu, dobre kontakty z rodzicami, wolność w stosunku do pieniądza. Silne oparcie się na Bogu gwarantuje pokój w największym nieszczęściu. Oczywiście, mam nadzieję, że moja droga wiary nie zaprowadzi mnie w takie ciemności jak Hioba. Ale nawet opuszczona przez męża, zawiedziona przez dzieci, nie szanowana przez rodziców, bez grosza przy duszy mogę wyobrazić sobie, że będę miała dobry czas. Że wybaczę sobie wszystkie błędy, nie będę osądzać tych, którzy mnie skrzywdzili, nie upadnę przed idolem pieniądza.
Jak jest źle, to jest dobrze. Wtedy staję się czujna, muszę szukać żeby poczuć się lepiej. Wtedy biorę Krzyż i już mnie nie niszczy. Ciężki jest dopóki przed nim uciekam.
Włącz się do rozmowy
Wybrane dla Ciebie refleksje Agaty:
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2024 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju
Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego