Co zmienia bycie mamą?

Zasadnicza różnica w historii kobiet i mężczyzn stała się dla mnie oczywista dopiero po pierwszym porodzie.

Agata Skoczylas

Agata Skoczylas

O mnie...

Co zmienia bycie mamą?
28 grudnia 2020

„Daj mi poznać drogi Twoje, Panie,

Naucz mnie Twoich ścieżek”

 

Ps 25, 4

 

 

Zasadnicza różnica w historii kobiet i mężczyzn stała się dla mnie oczywista dopiero po pierwszym porodzie. Wcześniej wydawało mi się, że dla wszystkich życie przebiega podobnie: nauka, rozrywki, możliwości rozwoju były takie same dla mnie i dla wszystkich moich znajomych, przyjaciół czy rodziny bez względu ma płeć. Albo kobiety w moim otoczeniu nie mówiły o wyzwaniach stojących przed nimi, albo ja nie zwracałam uwagi na te sygnały. Dopiero ciąża, urodzenie dziecka i opieka nad nim zmieniły moją perspektywę. Zaczęłam odkrywać rzeczy oczywiste.

 

Okazało się, że jedno z rodziców musi być bardziej zaangażowane w rodzicielstwo. Na nic zdały się próby utrzymania równowagi między moim wkładem w opiekę nad synkiem, a zaangażowaniem męża. On wychodził rano do pracy, a ja zostawałam z dzieckiem. Dom stał się dla mnie miejscem, w którym się jest, dla mojego męża pozostał miejscem, do którego się wraca.

 

Ze zdziwieniem przyjęłam fakt, że można funkcjonować miesiącami śpiąc tyle ile można, a nie tyle ile się potrzebuje. Zdrowe jedzenie, opieka medyczna, czyste ubranka dla dziecka stały się naszymi, a raczej moimi, codziennymi wyzwaniami. Mąż codziennie słuchał mojej relacji z całego dnia i wspólnie układaliśmy plany dotyczące życia domowego. Zazwyczaj to ja je realizowałam podczas jego nieobecności, bo szybko okazało się, że większość spraw dziecięcych załatwia się rano i przed południem, kiedy mąż był w pracy. Nie czułam się przez to poszkodowana i dostawałam jego wsparcie tam, gdzie to było możliwe. Jeszcze przed urodzeniem syna oboje wiedzieliśmy, że to głównie na mnie będzie opierać się opieka nad dzieckiem. Nie zmienia to faktu, że praktyka okazała się dużo bardziej wymagająca, niż oboje mogliśmy wcześniej podejrzewać.

 

Zrozumiałam, że różnice w sytuacji mojej i męża będą się pogłębiać wraz z pojawianiem się na świecie naszych kolejnych dzieci. Od nas zależało czy stanie się to przyczyną osłabienia naszej relacji, czy wręcz przeciwnie – przyczynkiem do naszej jedności.

 

Moje plany zawodowe zeszły na drugi plan. Kiedy urodził się nasz syn miałam przed sobą jeszcze dwa lata studiów, ale był to mój drugi kierunek i zakładałam, że mogę go nie skończyć. Jednak potrzebowałam wyzwań intelektualnych i najpierw studia, a potem praca zawodowa stały się aktywnościami, które starałam się realizować równolegle z obowiązkami mamy. Ta decyzja była podyktowana w pewnym stopniu oczekiwaniami społecznymi, a nie moimi rzeczywistymi potrzebami.

 

Pogodzenie wszystkich obowiązków było niemal niemożliwe. Ani dzieci, ani praca nie mogły czekać. Najczęściej pracowałam w nocy lub wcześnie rano, korzystałam też z pomocy opiekunki. Nauczyłam się ustalać priorytety, planować i przewidywać to, co dało się przewidzieć. W sytuacjach niespodziewanych po prostu improwizowałam. Czasami miałam gorsze chwile i wtedy myślałam, że nie jestem ani dobrym pracownikiem, ani dobrą mamą. W końcu, kiedy nasze piąte dziecko miało 5 miesięcy, zrobiłam sobie 2,5 roku przerwy od pracy zawodowej.

 

Można uśmiechnąć się z niedowierzaniem, ale zajmowanie się wyłącznie potrzebami 7 osobowej rodziny odczułam jako wytchnienie. Dobrze wyjaśni to pewien żydowski dowcip.

 

Był sobie ubogi Żyd, który mieszkał w małym mieszkaniu z żoną,  gromadką dzieci i zrzędliwą teściową. Nie mógł już wytrzymać swojej sytuacji i poszedł do rabina prosić o radę. „Kup sobie kozę i zamieszkajcie z nią” poradził rabin. Żyd tak zrobił, bo szanował rabina, ale sytuacja stała się jeszcze gorsza: koza beczała, brudziła, zjadała co popadło i bodła domowników. Po kilku dniach Żyd nie wytrzymał, poszedł do rabina i pokornie mówi: „Rebe, pomyliłeś się. Nie jest lepiej, jest gorzej niż przedtem”. A rabin odrzekł: „Idź teraz i sprzedaj kozę”. Następnego dnia Żyd wrócił podziękować rabinowi: „Rebe, jesteś bardzo mądry. Nam jest teraz tak dobrze, jak nigdy dotąd”.

 

Bez pracy było mi dobrze, jak nigdy dotąd. Dzieci i mąż cieszyli się, że wszystko jest dopilnowane i na czas. Ale kiedy nasza najmłodsza pociecha poszła do przedszkola, nie wytrzymałam. Musiałam znowu stanąć przed jakimś wyzwaniem. Wróciłam do pracy w ograniczonym wymiarze godzin, z mocnym postanowieniem zachowania „work-life balance”.

 

Jestem zadowolona z tych lat, kiedy godziłam pracę z powiększaniem się naszej rodziny. Dzisiaj dobrze się czuję z tym, że oprócz bycia mamą, mam swoją pracę zawodową. Rozumiem też po wielu latach obserwacji, że dzieci chętnie biorą od rodziców więcej niż rzeczywiście potrzebują. Stawianie granic jest mądre. Przyznanie się rodziców, a szczególnie mamy, do własnych potrzeb i realizowanie ich jest dla rodziny po prostu zdrowe. Nie musi to być koniecznie praca zawodowa, można zaangażować się w pracę Rady Rodziców w szkole dzieci albo np. pisać blog J.

 

Realizowanie powołania mamy oznacza służbę, poświęcenie i przekraczanie własnych granic. Krew, pot i łzy. Radość bez granic. Nieustanne pytanie Pana Boga o Jego wolę w życiu małżonków i dzieci, w życiu całej rodziny. Bycie mamą zmienia wszystko. Ale to „wszystko” może i powinno się zmieniać w taki sposób, jak mama to rozezna.

Włącz się do rozmowy

Wybrane dla Ciebie refleksje Agaty:

Jak pokazywać świat dzieciom?
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie pod sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.  J
Mądrość wywyższa swych synów i ma pieczę nad tymi, którzy jej szukają. Syr 4, 1
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Rdz 1,27
Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. J 3, 8
Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni Łk 6,37
Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za mną, ten nie może być moim uczniem. Łk 14, 27
Daj mi poznać drogi Twoje, Panie, i naucz mnie Twoich ścieżek. Ps 25, 4
Wznoszę me oczy ku górom, skądże nadejdzie ratunek? Ps 121, 1
Niezależnie od wszystkiego, Pan Bóg szuka człowieka w każdym czasie, położeniu i miejscu.
Jest taki jeden potężny według mnie temat, z którym chciałabym się zmierzyć.
Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za mną, ten nie może być moim uczniem. Łk 14, 27
„Bądź wola Twoja”. Po pierwsze, jaka to wola?
Na ten widok zdziwili się bardzo...
Dobro przyjęliśmy z ręki Boga, czemu zła przyjąć nie możemy? Hi 2, 10
Nie samym chlebem żyje człowiek. Pwt 8, 3
Dzieci zostaną na życie wieczne. Niczego z tego świata nie pozostawimy po sobie. Zostaną tylko nieśmiertelne dusze naszych dzieci.
Zasadnicza różnica w historii kobiet i mężczyzn stała się dla mnie oczywista dopiero po pierwszym porodzie.
Jak to się dzieje, że moja koleżanka rozwodzi się po trzech latach małżeństwa, a ciocia i wujek przeżyli razem 70 lat?
Każde cierpienie prowadzi mnie do nadziei. Tak jestem uformowana, że niezwykle rzadko nie widzę żadnego światełka w tunelu.
Mój znajomy mówi: „Kiedy byłem młody myślałem, że pieniądze rządzą światem. Teraz jestem stary i wiem to na pewno”.
Źródłem cierpienia może być nasz Krzyż. Co to takiego Krzyż?
Jednym z narzędzi, które pomagają w znalezieniu własnych odpowiedzi jest towarzyszenie duchowe. Dzięki niemu w chwilach ciemności nie potykam się, bo ktoś inny użycza mi swojego światła.
Ciągle potrzebuję autorytetu. Mam to szczęście, że znam kogoś, kogo mogę bez przesady nazwać Matką Pustyni.

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2024 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju

Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego