„Wtedy Jezus rzekł do swych uczniów:
«Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje»”.
Mt 16, 24
Grzech pociąga za sobą cierpienie i śmierć. Tylko chwila dekoncentracji i już dzieje się coś złego. Mozolna długa praca nad sobą staje się nieważna, jeżeli w końcu brakuje nam sił i grzeszymy. Dobro wymaga wysiłku, a przecież nie jest możliwe nieustanne panowanie nad sobą. Nasz układ nerwowy musi odpoczywać żeby nie popaść w chorobę psychiczną. Jednym z rozwiązań wydaje się taki plan dnia, który nie daje nam okazji do złego. Spotykanie ludzi, którzy podzielają naszą hierarchię wartości i którzy patrząc na nas pomagają nam wybierać dobrze. Udział w społeczności, która wyznaje pewne zasady, kieruje się nimi, nawzajem się umacnia. Pozornie w takim rozumowaniu nie ma błędu, ale wiemy z praktyki, że rytm dnia może zmienić się w niebezpieczną rutynę, umacnianie w osądzanie, a bycie razem w nieznośne ciągłe kontrolowanie siebie nawzajem. Wiemy o tym dobrze patrząc na nasze parafie, miejsca wydawać by się mogło idealne by rosła wiara.
To nieprawda. Mozolna długa praca nad sobą może być dobra dla sportowca, a nie do budowania wiary. Idziemy od wydarzenia do wydarzenia, od człowieka do człowieka, od cierpienia do cierpienia. I w ten sposób Pan Bóg nas prowadzi do siebie, stawiając przed nami przeróżne wybory. Być uczciwym czy nie? Poświęcić zasady dla pieniędzy czy nie? Przyjąć kolejne dziecko czy nie? Podzielić się z tym, który ma mniej czy nie? Wybaczyć czy nie? Kupić butelkę czy nie? Zabić się czy nie? Od odpowiedzi na każde pytanie zależy treść kolejnych pytań. Mogę grzeszyć, to jest moje prawo. Nie jestem Bogiem. Co zależy ode mnie? Bardzo dużo, zawsze mogę wybrać dobro. Problem w tym, że najwygodniej nam być letnimi. I nie odpowiadać na pytania. Udawać, że ich nie ma. I tak przeżyć życie bez sensu.
Źródłem cierpienia może być nasz Krzyż. Co to takiego Krzyż? To ta śmierć w naszym życiu, przez którą Pan Bóg nas formuje. To cierpienie w które osoba idąca drogą wiary wchodzi i nie umiera. To jest miejsce spotkania z Bogiem, gdzie tu i teraz możemy doświadczać Zmartwychwstania. Nie kochamy cierpienia pochodzącego z Krzyża, ale przed nim nie uciekamy. Jednak nie każde cierpienie w naszym życiu pochodzi z Krzyża. Jest też cierpienie spowodowane przez grzech. To cierpienie należy porzucić jak szybko się da. Uciekać gdzie pieprz rośnie, szybko przyjąć Boże przebaczenie. To kolejne miejsce spotkania z Bogiem, doświadczenie Jego Miłosierdzia. Jest rzeczą fundamentalną dla rozwoju wiary rozpoznać te dwa rodzaje cierpienia: to pochodzące z naszego Krzyża, przed którym nie trzeba uciekać, i to drugie, niepotrzebnie nas niszczące, którego źródłem jest grzech. Rozpoznać, oddzielić, pójść dalej.
Włącz się do rozmowy
Przeczytaj inne refleksje Agaty:
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2024 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju
Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego