Pokój i Radość!
Na naszym wczorajszym spotkaniu online między innymi podzieliliśmy się z Kasią doświadczeniami z ostatniego czasu.
Opowiedzieliśmy jak w tych wydarzeniach odczytywaliśmy znaki Bożego prowadzenia.
W kontekście naszych poszukiwań tego szczęścia mieliśmy okazję spojrzeć z Bożej perspektywy, na szczególne osoby, które Kościół uznaje za prawdziwie szczęśliwe.
Odwiedziliśmy w Markowej Kościół z relikwiami Błogosławionej Rodziny Ulmów. Józefa, Wiktorii i ich siedmiorga dzieci zamordowanych przez Niemców w czasie II wojny światowej w 1944 roku. Zostali zamordowani tylko dlatego, że przyjęli głęboko do serca Słowo Boga i wypełniali je w swoim życiu. Nie traktowali Ewangelii jako jakiejś teorii oderwanej od codziennego życia. Lecz dosłownie wcielali w życie naukę Jezusa. Szczególnie przypowieść o Dobrym Samarytaninie. Stracili doczesne życie, ponieważ ratowali życie ośmiu osób. Stracili życie na ziemi, aby zyskać życie wieczne i pełnię szczęścia w Niebie.
Za sprawą Bożego prowadzenia, 10 września 2023 roku mieliśmy szczęście, uczestniczyć w Markowej we Mszy Świętej beatyfikacyjnej.
Odwiedziliśmy również Sanktuarium w Strachocinie, w którym objawiał się Święty Andrzej Bobola. Błogosławiony i święty męczennik wyniesiony do chwały Nieba. W bestialski sposób zamordowany przez Kozaków w 1657 roku za to, że i On na poważnie wziął sobie do serca wezwanie Jezusa i powołanie do ewangelizowania. Odważnie głosił Dobrą Nowinę i mężnie dawał świadectwo swoim życiem o miłości Boga i zbawieniu w Chrystusie.
Ani o Błogosławionej rodzinie Ulmów, ani o Świętym Andrzeju Boboli, ten świat nie powie, że osiągnęli szczęście. A wręcz przeciwnie. Przez ich osobiste decyzje i życiowe wybory tragicznie i nieszczęśliwie zakończyli ziemskie życie.
Jednak Kościół ogłaszając ich Błogosławionymi i Świętymi potwierdził, że osiągnęli pełnię szczęścia w chwale Nieba.
Odwiedziliśmy również klasztor Sióstr Nazaretanek w Komańczy, gdzie w latach 1955 i 1956 był internowany i przetrzymywany Błogosławiony Stefan Wyszyński. W dniu beatyfikacji Wyszyńskiego, 12 września 2021 mielimy z Kasią szczęście być właśnie w Komańczy. Kilka tygodni po tym wydarzeniu i naszej wizycie w Komańczy, Kasi życie całkowicie się odmieniło. W efekcie czego dołączyła do mnie i od tamtego czasu wspólnie odpowiadamy na wezwanie Jezus, aby zostawić myślenie i drogi tego świata i pójść za Nim.
I tak od czterech lat wspólnie próbujemy odpowiadać na posłanie Jezusa, aby iść i głosić Jego Słowo i nieść Dobrą Nowinę.
Tegoroczną wizytę w Komańczy odczytujemy jako znak, że Bóg szykuje dla nas kolejny etap naszej wspólnej drogi chodzenia za Jezusem.
Odwiedziliśmy to miejsce 26 października, dokładnie tego samego dnia w roku 1956, Stefan Wyszyński, po ponad 3 latach niewoli, dostał wiadomość o jego uwolnieniu. Dwa dni później, 28 października 1956 roku w Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, wrócił do Warszawy.
Wierzę głęboko i mam w sercu ogromną nadzieję, że to jest znak dla całej naszej Społeczności BOGActwa Rozwoju, dla naszej wspólnoty budowanej na Skale, na Jezusie.
To jest obietnica dla nas wszystkich, że każdy z nas w sercu, którego zakróluje Jezus, doświadczy tego prawdziwego szczęścia.
W tym już niedługo kończącym się Roku Jubileuszowym doświadczymy wszyscy potężnego działania i Błogosławieństwa Boga.
Ten Rok Święty ogłoszony przez Papieża Franciszka pod hasłem „Pielgrzymi Nadziei” napełni nasze serca nadzieją na osiągniecie tego prawdziwego szczęścia w chwale Nieba.
Potwierdza mi to, jeszcze jeden Boży znak.
W czasie naszej swoistej pielgrzymki, wyszliśmy również na Tarnicę, najwyższy szczyt Bieszczad. Na jego wierzchołku znajduje się krzyż ze znaczącym napisem:
„W Bogu pokładam wszelką nadzieję”
Przeczytaj teraz Słowo z Listu do Rzymian.
Święty Paweł daje nam konkretne wskazówki jak nie żyć według ciała i nie chodzić zgubnymi drogami tego świata prowadzącymi do śmierci.
Zobacz jak żyć według Ducha w Jezusie Chrystusie. Bo tylko osobisty wybór tej drogi, życia według Ducha Świętego może każdego poprowadzić przez trudy i cierpienia, o czym dają świadectwo Ci Błogosławieni i Święci. I tylko Duch Święty może każdego z nas doprowadzić do wiecznego szczęścia w Niebie.
Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia.
Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.
Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, [tego dokonał Bóg].
On to zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla [usunięcia] grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech,
aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha.
Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch.
Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha – do życia i pokoju:
ponieważ dążność ciała jest wroga Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna.
A ci, którzy według ciała żyją, Bogu podobać się nie mogą.
Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś ktoś nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy.
Skoro zaś Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak ma życie na skutek usprawiedliwienia.
A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa <Jezusa > z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.
Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała.
Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć.
Jeżeli zaś przy pomocy Ducha zadawać będziecie śmierć popędom ciała – będziecie żyli.
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi.
Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: <<Abba, Ojcze!>>
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.
Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale.
Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić.
Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych.
Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując <przybrania za synów > – odkupienia naszego ciała.
W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni.
Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda?
Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości.
Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.
Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.
Wiemy też, że <Bóg > z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamysłu.
Albowiem tych, których przedtem poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był Pierworodnym między wielu braćmi.
Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał – tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił – tych też obdarzył chwałą.
Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia?
Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?
Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce na rzeź przeznaczone.
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.
I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.
List do Rzymian (Rz 8)
Amen! Niech tak się nam wszystkim stanie.
Napisz słowo od siebie. Włącz się w rozmowę.
Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2025 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju
Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego