Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: największa z nich jest miłość.

Świadectwo Zuzy

Świadectwo Zuzy
12 listopada 2019

Dostaję ostatnio niezwykle głęboko poruszające moje serce listy.

 

Każdy z nich to dla mnie przepiękne świadectwo mocy Słowa Boga i działania Ducha Świętego.

 

Dziś dzielę się z Tobą świadectwem Zuzy o potędze miłości.

 

A jeśli jest mowa o miłości to na początek nie może zabraknąć Słowa Boga i Hymnu o Miłości.

 

 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

 

Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał - byłbym niczym.

 

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże.

 

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.

 

Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.

 

Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

 

Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy [już] nie stanie.

 

Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy.

 

Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

 

Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne.

 

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [ujrzymy] twarzą w twarz.

 

Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.

 

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: największa z nich jest miłość.

 

1Kor 13, 1-13

 

 

Poniżej cytuję cały list od Zuzy i jej w praktyce realizowane wezwania z Hymnu o Miłości.

 

Zuza trafiła jakiś czas temu na jeden z moich kursów internetowych.

 

Niedługo później w październiku 2017 roku poznaliśmy się z Zuzą osobiście.

 

Prowadziłem w Gdyni otwarty dzień skupienia na temat odkrywania Woli Boga na zaproszenie Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego.

 

Wspominam o tym, ponieważ przypominam sobie początki naszej znajomości.

 

Przede wszystkim pamiętam jak bardzo dużą pracę Zuza wykonała przez ten czas w swoim rozwoju duchowym.

 

Wiem, jak było jej ciężko i jak nadal napotyka na duże trudności w swoim życiu osobistym.

 

W tym kontekście świadectwo Zuzy jest tym bardziej niezwykłe.

 

Mi osobiście daje przepotężną dawkę wiary, nadziei i ponad wszystko miłości.

 

---

 

Drogi Arku!

 

Chciałabym się podzielić z Tobą moim doświadczeniem Ducha. Byłam niedawno na rekolekcjach Drabiny Jakubowej jako koordynator turnusu. Po powrocie zaczęłam czytać "Rozwój, jak współpracować z łaską". Trudny tekst, wielu aspektów nie rozumiem, ale po przeczytaniu Twojego listu, zaczęła mi się klarować pewna myśl.

 

Ducha Świętego nie można dotknąć, usłyszeć (zazwyczaj), przynajmniej mi się to nie zdarzało. On przychodzi jako pewna Obecność, Myśl, Poruszenie Serca, które ma nam dać pokój i szczęście. Szczęście znajdziemy w Bogu, a skoro Bóg jest miłością, znajdziemy je kochając. Nie mam tu na myśli tylko rodzin, związków, ale miłości miłosiernej wobec drugiego człowieka.

 

Nawet w ten weekend, byłam sama w domu, miałam możliwość odpocząć, robić to co lubię, nikt mi nie przeszkadzał, było naprawdę fajnie. Ale była to przyjemność, a szczęśliwa poczułam się, gdy wyjechałam do rodziny narzeczonego pomoc przy remoncie i zajmując się dziećmi. Paradoks, ale to chyba tu objawia się miłość.

 

Podczas turnusu rekolekcyjnego miewałam kilkakrotnie spontaniczne myśli, które dla kogoś okazały się bardzo ważne.

 

Widziałam, że kolega (wolontariusz) miał trudny dzień, kiepsko się trzymał. Mówię - choć na spacer, pogadamy. Parę dni później pytam się go jak się czuje, odpowiedział, że ok, ale jest zmęczony. Zrobiłam kawę udekorowana bitą śmietaną. Bartek (tak ma na imię) stał z kubkiem w ręku i nie wiedział co powiedzieć.

 

Na koniec wyznał, że te dla mnie małe, po prostu miłe gesty, znaczyły dla niego ogromnie dużo. "Modliłem się, by Bóg mi pokazał niebo, przyszłaś z kawą, zrozumiałam, że niebo to miłość"

 

Inna sytuacja, gdy ksiądz, który organizuje turnusy miał fatalny dzień. Razem z drugą koordynatorka myślałyśmy, co możemy dla niego zrobić. Znikąd pojawił się pomysł wspólnej modlitwy. Późnym wieczorem podstępem zabrałyśmy go do kaplicy, zostaliśmy tak z godzinę, dziękując Bogu za siebie, prosząc o coś, opowiadając o wszystkim, adorując. Gdy wyszliśmy, przytulił nas, ze łzami w oczach i mówił, że właśnie tego teraz potrzebował.

 

Nie wiedziałam w żadnym z wypadków co robię, to był impuls. Impuls Ducha, który prowokował do okazania miłości.

 

O to by chyba chodziło....

 

Ściskam gorąco,

Zuza

Dołącz do grona rozmówców

Podziel się swoimi odczuciami

3 wartościowe artykuły wybrane dla Ciebie:

Wszelkie prawa zastrzeżone © 2013-2024 - FUNDACJA BOGActwo Rozwoju

Chrześcijańska Fundacja Rozwoju Osobistego i Duchowego